Po dwóch latach gryfoni po raz kolejny rozłożyli namioty i
podsumowali wspólnie rok harcerski. Tym razem jednak cywilizację (czytaj:
sklepy i zasięg) zostawiliśmy dobrych kilka kilometrów za sobą. Pomimo że
działo się naprawdę dużo postaram się we względnym skrócie zdać relację z
naszego biwaku. Dnia 10.06.2016 ok. godz. 15:55 prawie w komplecie, bo -1 sztuka w postaci Miłosza B. zapakowaliśmy się w Szymbarku do Stefana (bus) z błogosławieństwem drużynowej. Dwudziestoosobową gromadą harcerzy pod swą opiekę na czas trasy zabrał gościnnie druh Michał L (niegdyś Kremenaros). Dzięki na wstępie jemu za to gdyż w ostatniej chwili zrezygnowali dwaj potencjalni opiekunowie. Ja z wyładowaną osobówką nawigowałem Stefana na miejsce naszego spoczynku. Po niecałej godzinie dotarliśmy do Wołowca. Rozdzieliliśmy między siebie zadania. I tak zasadę jak sobie pościelesz tak się wyśpisz wzbogaciliśmy o frazy jak sobie dobrze rozłożysz nie będzie Ci kapało na głowę. Pobudka 8:08, śpiewanie pieśni na powitanie dnia, przyjazd Miłosza oraz
gimnastyka z truchtem, tak rozpoczęliśmy drugi dzień biwaku. Przy śniadaniu skorzystaliśmy
z przywiezionych dobrodziejstw oraz łaski druhen pod wodzą kuchmistrzyni Jadzi.
Punkt godz. 10-ta gryfoni rozeszli się na trasy. Młodsi pod moją pieczą żółtym
szlakiem w kierunku Banicy i z powrotem drogą do Wołowca (czas: 2:50 h), a
starsi z Michałem także żółtym lecz w kierunku Nieznajowej i powrotną leśną
ścieżką na majdan (czas: 3:15h). Trasy
nie były wymagające lecz odbiły swoje piętno w postaci przemoczonych
doszczętnie butów. Kto miał drugie
przebrał, kto nie musiał zadowolić się stylizacją z worków foliowych. Czas na
obiad. Kto powiedział, że na biwakach je się jednogarnkowo ? Gryfoni ponownie
za sprawą Pani Ani rozkoszowali się tym razem dwudaniowym posiłkiem ze
schabikiem, ziemniakami i surówką plus jabłecznik z truskawkami i domowy
kompocik. Ślinka cieknie ? Po obiedzie chwila oddechu i wyciszenia, a także
przetransportowanie drużynowej wraz naszym najmłodszym gryfonkiem Leonkiem. Gdy
zegar przekraczał godz. 16 druhny na czele z drużynową zmierzyły się z tkactwem
włóczkami na kartonowych krosnach, natomiast druhowie po różnorodnej obróbce
drewna stworzyli eko planszę z pionkami do gry w kółko krzyżyk. Popołudnie
zaoferowało nam jeszcze rewelacyjnie przygotowaną grę terenową pod dowództwem
Agi M na której każdy mógł poznać bądź przypomnieć sobie węzły oraz podstawy
terenoznawstwa takie jak znaki patrolowe, orientacja mapy, wyznaczanie
odległości w terenie czy wyznaczanie azymutów. W tak zwanym między czasie na
ogniu wygrzewał się dla nas kociołek pełen różności i witamin. Blisko godz. 21
zmęczeni i kolejny raz przemoczeni zasiedliśmy do wybornego kociołka i
nadzialiśmy z zamysłem bezwzględnego upieczenia tradycyjną kiełbaskę nad
ogniem. Śpiewanie, zabawy, dyskusje, suszenie skarpetek zeszło nam do niedzieli
tj. kilka minut po północy padliśmy w swoich namiotach pod bacznymi oczami nocnych
wart. W ostatni dzień biwaku wstaliśmy wcześniej o godzinę. Z napełnionymi brzuchami kanapkami ze wszystkim i nutellą w zespołach jak było na początku zaczęliśmy porządkowanie majdanu. Aby tradycji stało się zadość namioty musiały zostać profesjonalnie odpowietrzone (czytaj: zrolowane). Udowadniając poniekąd fakt, że aktualnie jesteśmy najlepszą drużyną w Hufca zespołowo uwinęliśmy się z posprzątaniem domku i poskładaniem namiotów w niecałe 1,5h. Został zatem czas na zabawy z chustą Klanza. Oboźna zebrała całą wiarę na apelu, gdzie po raporcie zastępów, odczytaniu rozkazu, rozdaniu nagród wszelakich oraz plakietek nastąpił niekończący się raport m.in. głodnych, chorych, niewyspanych i szukających zemsty na kocie za nocne podchody. Na pożegnanie z Wołowocem zaszaleliśmy z sesją fotograficzną w naszych nowych t-shirtach drużyny. Do Szymbarku dotarliśmy w sam raz tuż po południu.Gratuluje dotrwania do końca relacji. Dziękuję za niezapomniane chwile na wołowskiej ziemi, za zaangażowanie wielu z gryfonów w organizację biwaku oraz za harcerską postawę. W tym miejscu serdecznie dziękuję także: - Zakładowi Masarskiemu Angus za kiełbasy na ognisko, - Wysowiance-Zdrój za wody, - Pani Annie Dobrowolskiej za użyczenie pola i domku oraz pyszne posiłki, - Antoniemu K. za przygotowanie i użyczenie kociołka, - komendantowi Hufca za pomoc w transporcie sprzętu. Przygotował pwd. Przemysław Petit
|
Wydarzenia >