„ODDZIAŁYWANIE MUZYKI NA CZŁOWIEKA  W OPISACH LITERACKICH”

„ODDZIAŁYWANIE MUZYKI NA CZŁOWIEKA  W OPISACH LITERACKICH”

„Weronika pchnęła drzwi świetlicy, podeszła do pianina o otworzyła je. Z całej siły uderzyła w klawisze. Szalony chaotyczny, akord rozległ się echem w pustym pomieszczeniu, odbił się od ścian i powrócił do jej uszu jako bolesny, niemal rozdzierający duszę hałas. Ale w tej chwili właśnie te dźwięk najlepiej odzwierciedlał jej nastrój.

Zaczęła uderzać w klawisze i znów na wszystkie strony rozbrzmiały bezładne dźwięki. „Jestem szalona. Mogę to robić. Mogę nienawidzić i mogę walić jak opętana w pianino. Od kiedy to chorzy umysłowo umieją harmonijnie łączyć dźwięki!”.

Uderzała w pianino raz i drugi, dziesiąty i dwudziesty, a za każdym uderzeniem jej nienawiść malała, aż w końcu znikła zupełnie.

Ogarnął ja głęboki spokój. Znów spojrzała na niebo pełne gwiazd, na księżyc w pierwszej kwadrze, jej ulubiony, wypełniający świetlicę bladym światłem. Powróciło poczucie, że Nieskończoność i Wieczność podały sobie ręce i wystarczyło zadumać się nad jedną z nich, nad Wszechświatem bez granic, by odczuć obecność drugiej – czasu, który nigdy się nie kończy, który nie mija, lecz zastyga w teraźniejszości, w której drzemią wszelkie sekrety życia. Zanim doszła z oddziału do świetlicy pozwoliła sobie na nienawiść intensywną, silną, bez ,najmniejszych wyrzutów sumienia. Pozwoliła by negatywne, tłamszone w duszy przez lata uczucia, wypłynęły w końcu na powierzchnię. Teraz, kiedy je odczuła, były już zbędne, mogła zniknąć.

W zastygła w ciszy, żyjąc chwilą teraźniejszą, pozwalając, by miłość wypełniła przestrzeń opuszczoną przez nienawiść. A gdy ją poczuła zwróciła się ku księżycowi i zagrała na jego cześć sonatę, w przeświadczeniu, że księżyc ją słucha, jest dumny, a gwiazdy mu zazdroszczą. Dlatego zagrała też dla gwiazd, dla parku i dla gór niewidocznych w mroku, ale których obecność wyczuwała.

W połowie drugiego utworu zjawił się wiatr – Edward, nieuleczalny schizofrenik. Nie przestraszyła się, wręcz przeciwnie, uśmiechała się do niego i ku swemu zdumieniu zobaczyła, że odwzajemnia jej uśmiech.

Również do jego odległego świata, odleglejszego niż księżyc, przedarła się muzyka i sprawiła cud.”

(Paulo Coelho „Weronika postanawia umrzeć”)

„... W tej chwili słyszysz napływające z lewej strony pierwsze nuty granej na pianinie melodii. Leżysz wyciągnięta na plecach jak popsuta lalka i ta muzyka, która unicestwia wszystkie inne okoliczne odgłosy, natychmiast tobą zawładnęła, współbrzmiąc w tobie czymś co zdaje się trwało tam od zawsze, z czymś ukrytym, co tylko czekało na tę okazję, by się urzeczywistnić. I co jest jakby wyrazem całego twojego życia. To tylko kilka nut zagranych przez pianistę, którego nie znasz, którego nawet nie widzisz, a jednak wzruszają cię, jak nigdy dotąd nie udało się żadnej innej muzyce. Pozwalasz, by ta lekka melodia uniosła cię niczym chłodny powiew przed burzą, i na krótką chwilę wszystkie obręcze, które uciskały twoją pierś, odpadają. Muzyka kołysze cię do snu, zapadasz w drzemkę.”

(Sebastian Ortiz „Panna Samotne Serce”)

„..Włączył ścieżkę z filmu „Pożegnanie z Afryką”, której słuchał już od paru tygodni. Tak było zwykle gdy coś przeżywał, tworzył, puszczał jeden utwór. Dopiero kiedy skończył pewien etap, zmieniał płytę ...”

(W.J. Grzegorczyk – „Adieu – Przypadki księdza Grossera”)

Ewa Woźniczka